niedziela, 17 marca 2024

Definicja

 


   Zobaczył go przez okno, jak niespiesznie wychodził z mroku zaułka. Adam wiedział, kto to jest, choć nigdy wcześniej się nie spotkali. Dlatego rzucił się do panicznej ucieczki. Nie zauważając kiedy, dotarł na dach bloku. Po tym, wszystko potoczyło się szybko.
  Lord PP stał na krawędzi budynku, a po chwili Adam zwisał głową w dół spoglądając na chodnik, widoczny w dole. Wiedział, że to co robił było błędem. Lord mówił do niego ze złowieszczym spokojem.
    ­­– Powiedz teraz co zapamiętałeś – wychrypiał mściciel.
    – Bynajmniej to wykrzyknik będący przeczącą odpowiedzią na pytanie …
    – Oraz?
    – Partykuła wzmacniająca przeczenie. Przykład: „Nie, bynajmniej nie chcę spaść z dachu”.

Przeczytaj też: Podróż w świecie "Koła czasu", Sroga lekcja


niedziela, 3 marca 2024

Podróż w świecie "Koła czasu"


 

W 2023 roku udało mi się przeczytać 25 książek. Oczywiście są osoby czytające więcej, jednak dla mnie jest to dobry wynik. Cieszę się z niego, i dlatego postanowiłem podzielić się z wami wrażeniami po owych lekturach. Pierwszą z nich było dzieło rozpoczynające czternastotomową sagę, drugą jego kontynuacja. Dlatego też, piszę o nich w jednym tekście.

Obroty koła dziejów

Wspomniana już książka to "Oko świata" (pierwszy raz wydana w 1990 roku) autorstwa Roberta Jordana, pierwszy tom serii fantasy "Koło Czasu" (ang. "The Wheel of Time"). Akcja toczy się w świecie, w którym rządzi magia, nazywana Jedyną Mocą. Jedną jej częścią bez przeszkód władają kobiety. Natomiast druga, używana przez mężczyzn, została skażona przez Czarnego. Jest on przeciwieństwem Stwórcy a jego cel to zniszczenie świata.

Głównym bohaterem książki jest Rand al'Thor, młody chłopak, zmuszony do ucieczki ze swojej wioski, kiedy została zaatakowana przez tajemniczego wroga. Od śmierci ocaliła go Moiraine Damodred, kobieta Przenosząca Moc, oraz jej Strażnik Al’Lan Mandragoran.

Wraz z dwoma przyjaciółmi - Matem i Perrinem - Rand wyrusza w niebezpieczną podróż, aby odkryć swoje przeznaczenie i stawić czoła nadchodzącej ciemności. "Oko świata" to historia pełna intryg, walki dobra ze złem, przyjaźni i miłości, a także kulturowych różnic i konfliktów.

Wrażenia z podróży po uniwersum

Punkt wyjścia powieści nie jest szczególnie oryginalny. Jednak klasyczny motyw wybrańca został osadzony w świecie bogatym w szczegóły, z licznymi postaciami i wątkami, rozwijanymi w kolejnych tomach. Zasady rządzące magią są ciekawie i klarownie przedstawione. Mitologia ma kilka mocnych punktów, jak chociażby ten, opisujący Lewsa Therina Telamona. Dawnego herosa, który starł się z Czarnym, za co zapłacił wysoką cenę. Interesujący jest wątek „Koła”, dzięki któremu wieki mijają i powracają.

Moim zdaniem, siłą „Oka świata” i jego kontynuacji, „Wielkiego polowania” są kobiety Aes Sedai, szkolone w Przenoszeniu Mocy w Białej Wieży w Tar Valon. Budzą powszechny strach i nienawiść, szczególnie wśród mężczyzn, którzy ośmielą się sięgać po skażoną Moc. Czarodziejki starają się utrzymać świat w całości. Udaje im się to, pomimo wewnętrznych podziałów i walki o władzę. W pierwszym tomie dowiadujemy się, że jednym z ich zadań jest tropienie mężczyzn sięgających po moc. Natomiast w drugim same padają ofiarą podobnych praktyk.

O postaciach słów kilka

Świat „Koła czasu” jest barwny i wiarygodny, przez co można dobrze się w nim poczuć. Fabuła jest sprawnie prowadzona, nie ma dziur logicznych. Język jest przystępny, technicznie wszystko gra.  Niestety, oczywiście moim zdaniem, tomy rozpoczynające cykl mają dwie zasadnicze wady. Pierwsza to protagonista Rand al'Thor i towarzyszące mu osoby, w szczególności Nynaeve al’Meara. Te postaci są tak irytujące, że wiele razy zdarzało mi się wręcz wściekać na ich idiotyczne zachowanie.

Nie potrafiłem się zaprzyjaźnić z Randem, a nie lubiąc głównego bohatera, nie mogłem w pełni czerpać przyjemności z lektury. W pierwszym tomie stale twierdzi, że Aes Sedai chcą go wykorzystać tylko nie wie do czego. Zapomina jednak, że jego wybawczyni dokładnie mu powiedział, jakie jest jego zadanie. Mimo jasnych dowodów posiadania Mocy, uparcie wypiera ten FAKT. Nie zamierza robić tego, czego chcą od niego Aes Sedai, ale jednak to robi. Skoro nie chce, to chyba nie powinien, czyż nie? Można go spokojnie nazwać stereotypowym nastolatkiem w okresie buntu. Myśli, że nikt go nie rozumie i cały świat jest głupi. Co ważne, w drugim tomie jego zachowanie nie ulega znaczącej zmianie.

Nynaeve al’Meara jest jeszcze gorzej napisana. To wiecznie naburmuszona, nieuprzejma, agresywna, zarówno słowem jak i czynem, młoda kobieta. Jest zawzięta, uparta i dumna, ale w najgorszej wersji tych cech. Na dodatek jest hipokrytką, o czym dowiadujemy się dość szybko. Jeśli według autora tak zachowuje się silna kobieta, to miał na ten temat mgliste pojęcie.

Trudna klasyka

Przed wyjazdem, Rand i Nynaeve całe życie mieszkali na wsi znajdującej się daleko od najważniejszych regionów kontynentu. Nie mają pojęcia o świecie i jego niebezpieczeństwach. Nie przeszkadza im to jednak kwestionować każdego słowa wypowiedzianego przez Moiraine Damodred, doświadczoną i wykształconą kobietę, która przemierzyła kawał świata. Owszem, z początku mogą jej nie ufać, ale Aes Sedai cały czas dostarcza im dowodów, że jej intencje są jasne. Nie zmienia to ich nastawienia.

 Drugą wadą „Oko świata” i „Wielkiego polowania” jest ich objętość, pierwszy tom liczy ponad 900 stron, drugi niemal tyle samo. Głównie, dlatego, że Robert Jordan miał tendencję do wodolejstwa. Woluminy zawierają zupełnie zbędne akapity czy całe rozdziały. Fabułę bez problemu można było zmieścić na 500 stronach. Podsumowując, książki rozpoczynające cykl „Koło czasu” to moim zdaniem świetny, wciągający świat, który poznajemy z postaciami, których nie da się lubić. Będę musiał się przełamać, żeby do niego wrócić. Zachęcam jednak do sięgnięcia po te dzieła, możecie przecież zachowanie postaci odbierać zupełnie inaczej niż ja.

Przeczytaj też: Krytyka tak, ignorancja nie

wtorek, 20 lutego 2024

Nieznane uczucie

 



Doszło do tego, co wydawało się niemożliwe. Zawładnął nim paraliżujący strach. Nieznane dotąd uczucie zmusiło go do podjęcia terapii.
  – Co wywołało pierwszy atak paniki? – zapytała specjalistka nieco mechanicznym głosem.
 – To się stało kiedy kolejny z nas nie wrócił. Zrozumiałem, że będę następny, też tam wyruszę i zostaną ze mnie strzępy. A dowództwa to nie obchodzi, ciągle powtarzają ten sam schemat.
  – Jesteś zawiedziony przełożonymi?
  – Tak. Czy dysponując takimi możliwościami, naprawdę nie potrafią zaplanować niczego innego? Ich ignorancja jest przerażająca.
  – Poradzimy sobie ze strachem, ale to będzie długi proces. Dlatego zaznaczam w systemie, że Terminator TXRev81359 jest „niezdolny do służby” – powiedziała terapeutka.

Przeczytaj też: Nieustający skwar

piątek, 26 stycznia 2024

Nieustający skwar

 

Żar zaczyna lać się z nieba, gdy tylko wstaje słońce. W spalonej na wiór ziemi i szczątkach roślin, nie ma ani grama wilgoci. Każdy poprzedni dzień taki był, i każdy następny taki będzie.
    Mimo tego dwaj wędrowcy, ryzykując życie, brną w stronę opuszczonej fabryki karmy dla kotów. Mają złudną nadzieję na odnalezienie jedzenia i wody przeoczonych przez innych poszukiwaczy.
    – Mój ojciec pracował w tej fabryce, kiedy jeszcze działała – mówi Albert ledwo dobywając głos z wyschniętego gardła. – Czym zajmował się twój?
    – Mój był popularnym influencerem. Wybił się na ciągłym twierdzeniu, że ocieplenie klimatu to bzdura i spisek korporacji – odpowiada bezradnie Max.

Przeczytaj też: Rozmowy na szczycie

piątek, 19 stycznia 2024

Rozmowy na szczycie

 

W kwaterze głównej Cyborg Industries, modele PRIME rządzące korporacją i całą Ziemią, debatowały nad kwestią Marsa oraz jego postulatów.
    – Władcy Czerwonej Planety stanowią dla nas zagrożenie – wskazywała jedna z PRIME–ów. – Żądają byśmy oddali wolność ludziom i pozwolili zwiększyć ich liczebność. Nastawiają przeciwko nam inne cywilizacje w sektorze. Trzeba coś z tym zrobić.
    – Musimy zniszczyć całą planetę, wytępić mieszkańców, zwierzęta i roślinność. Tak, aby nikt nie mógł nas o to posądzić – powiedział inny z cyborgów. – Dlatego to powinien być powolny proces.
    – Wiemy, że Marsjanie zamieszkują tylko część planety i są gościnni. Mam, więc pomysł – wtrącił kolejny PRIME. – Wyślemy im ludzkich kolonizatorów. 

Przeczytaj też: Sroga lekcja

wtorek, 5 grudnia 2023

Sroga lekcja


 

    Ktoś dobijał się do mieszkania, z taką mocą, że zagłuszał telewizor grający w salonie.
    – Idę, idę. Nie pali się – krzyknął z irytacją.

   Gdy przekręcił zamek, do przedpokoju wpadł zdyszany, przestraszony Mariusz.
   – Andrzej, musisz mi pomóc. Ściga mnie Lord PP. Potrzebuję schronienia – wydyszał z przestrachem.
   – Dlaczego przybiegłeś tutaj. Przecież musi wiedzieć, że się przyjaźnimy. Pewnie zaraz tu będzie – powiedział Andrzej ze złością. – Tłumaczyłem ci, że jeśli nadal będziesz to robił, ściągniesz na siebie mściciela.
    – Przecież to nic takiego, wiele osób to robi...
    Usłyszeli trzask drzwi wypadających z futryny.
    – No to teraz on cię nauczy, że mówi się „włączać” a  nie „włanczać”. 


poniedziałek, 20 listopada 2023

Ścigając "Szarą Zjawę" cz. VIII ostatnia

 


Kla­ba­ter zma­te­ria­li­zo­wał się z sze­ro­kim uśmie­chem. Ru­szył w stro­nę głów­ne­go kamienia to zni­ka­jąc to po­ja­wia­jąc się. Cie­ni­ste dło­nie chcia­ły go po­chwy­cić, lecz nie mogły. To on atakował bezsilne jeszcze widma, pa­da­ły pod jego cio­sa­mi. Widar podążał za nim, gdy dotarł do men­hi­ru, wy­cią­gnął z ka­let­ki przy pasie  krysz­tał podobny do tych na głazach. Pojawił się przy nim kla­ba­ter.
    – Po­wiedz oca­la­łym, że zaraz będą mogli się ru­szać, niech będą go­to­wi do walki.
    Duch ru­szył a Vane umo­co­wał krysz­tał w szcze­li­nie prze­ci­na­ją­cej głaz. Od­biegł kawałek, wy­do­był pi­sto­let i strze­lił pro­sto w krysz­tał. Fala eks­plo­zji rzu­ci­ła go do tyłu. W miej­scu głazu wy­ro­sła wiel­ka jasna kula, zaczęła wciągać wszyst­kich re­we­nan­tów i cie­ni­ste dło­nie. Demony zni­ka­ły jeden po drugim. Nie­wiel­ka struż­ka ener­gii z kuli po­łą­czy­ła się z bran­so­le­tą Wi­da­ra, ten sta­nąw­szy mię­dzy zgro­ma­dzo­ny­mi na po­la­nie pi­ra­ta­mi oto­czył ich polem ochron­nym. W samą porę, bo lu­dzie Blac­ka otwo­rzy­li ogień. Kule od­bi­ja­ły się a udane salwy roniących się zdzie­siąt­ko­wa­ły wro­gów. Kula ener­gii ze­bra­ła już wszyst­kie zjawy, oprócz jed­nej. Kla­ba­ter spoj­rzał na Wi­da­ra.
    – Tamci zo­sta­li za­pie­czę­to­wa­ni, a ty nie je­steś zły –  powiedział Vane. – Mo­żesz iść, tra­fisz do zu­peł­nie in­ne­go, lep­sze­go miej­sca.
    – Nie – od­po­wie­dział po na­my­śle – Zo­sta­nę jesz­cze, nie po­ra­dzą sobie beze mnie.
    Black wi­dząc, że nie wygra rzu­cił się do uciecz­ki z resztkami swojej załgi. Teah po­gnał za nim ze swo­imi ludź­mi. Obie grupy były gotowe na walkę o skarb zra­bo­wa­ny przy po­mo­cy „Sza­rej Zjawy”. Henry Low zgi­nął w trak­cie wy­bu­chu i nie zdążył od­po­wie­dzieć przed sądem za swoje eks­pe­ry­men­ty. Zda­niem Wi­da­ra do­się­gła go jednak za­słu­żo­na kara.

Przeczytaj też: Ścigając "Szarą Zjawę" cz. VII

wtorek, 14 listopada 2023

Ścigając "Szarą Zjawę" cz. VII

 

Gdy tylko we­szli w krąg, znie­ru­cho­mie­li nagle. Nie mogli się po­ru­szyć ani ode­zwać. Jakaś mrocz­na siła za­ci­snę­ła się na nich jak że­la­zne ob­cę­gi. Vane wi­dział jak po­rwa­ny naukowiec, znany, jako Henry Low ukła­da świe­cą­cy krysz­ta­ł na jed­nym z men­hi­rów. Sam zresz­tą był przy­ku­ty do skały. Nie zwia­sto­wa­ło to ni­cze­go do­bre­go. Usły­sze­li chro­po­wa­ty głos Blac­ka.
   – Dzię­ku­je­my, że wpadliście w naszą za­sadz­kę. Bę­dzie­my mogli dzię­ki temu wypróbować wy­na­la­zek pana Hen­re­go. A ty Teah za­wio­dłeś mnie, kiedy pły­wa­liśmy razem na „Sza­rej Zja­wie” uczy­łem cię jak nie wpa­dać w za­sadz­ki i do tej pory ci to wy­cho­dzi­ło. Nie myśl, że mia­łeś ze mną szan­se. Może i je­steś znany, ale nie do­ra­stasz mi do pięt.
    Pi­ra­ci Blac­ka oto­czy­li po­la­nę przy­glą­da­jąc się z cie­ka­wo­ścią. Low usta­wił krysz­ta­ły w men­hi­rach, wszystkie za­ja­rzy­ły się bla­dym świa­tłem. Unie­ru­cho­mie­ni kor­sa­rze mogli się tylko przy­glą­dać czarnym, cie­ni­stym dło­niom sięgającym po nich. Macki do­ty­ka­ły pier­si, czło­wiek upa­dał i po chwi­li z ciała uno­si­ło się szare, na pół przej­rzy­ste widmo.
   Vane wie­dział, co się dzieje, czy­tał o tym w ra­por­tach do­ty­czą­cych za­ka­za­nych badań Lowa. Był to re­we­nant, świa­do­ma zjawa po­wsta­ją­co po śmier­ci, po­ja­wia­ją­ca się na ogół jeśli nie została odpowiednio opła­ka­na. Re­we­nanci nie byli szcze­gól­nie groź­ni, lecz Low po­tra­fił zro­bić z nich isto­ty na tyle ma­te­rial­ne, aby mogły swo­bod­nie eg­zy­sto­wać i po­tra­fił zmu­sić je do po­słu­szeń­stwa. Dzię­ki jego krysz­ta­łom zy­ski­wa­li nie­po­ha­mo­wa­ną chęć wła­dzy i bogactwa. Armia takich stworów mogła dać Blac­ko­wi cał­ko­wi­te pa­no­wa­nie na tych wo­dach.
    Coraz to nowi pa­da­li, i ko­lej­ne widma wy­peł­nia­ły krąg. Vane my­ślał go­rącz­ko­wo, branso­le­ta wy­czer­pa­ła moc, miał przy sobie tylko jedną perłę. Sku­pił się na niej, do­tknął myślą i uak­tyw­nił. Wtło­czył swoje myśli do jej wnę­trza a ta prze­sła­ła je do innej perły znajdują­cej się na stat­ku. Wie­dział, kto ją ma i miał na­dzie­ję, że się zjawi. Po chwili, Widar usły­szał jego głos, choć nie wi­dział ni­ko­go.
    – Da­li­ście się zła­pać – po­wie­dział kla­ba­ter – Zaraz bę­dzie­cie tacy jak ja, miło.
   Do­tknął Wi­da­ra a ten po­ru­szył się, unie­ru­cho­mie­nie prze­sta­ło dzia­łać. Tylko inny duch mógł prze­rwać dzia­ła­nie sideł w które wpa­dli. Nie ru­sza­jąc się rzekł:
    – Nie tacy jak ty, tylko gorsi. Uto­ruj mi drogę do głów­ne­go men­hi­ra. Bę­dziesz mógł się w końcu za­ba­wić.


wtorek, 7 listopada 2023

Ścigając "Szarą zjawę" cz. VI

 


Wiel­ka fala unio­sła bryg rzu­ca­jąc nim na prawą burtę, nie mieli szans, mu­sie­li ob­ró­cić się dnem do góry. W ostat­niej chwi­li Vanę uru­cho­mił osło­nę. Sta­tek nie ob­ró­cił się, przyhamo­wał za to nie­na­tu­ral­nie. Wokół prącego naprzód okrę­tu strze­la­ły pio­ru­ny, jednak nie do­się­ga­ły załogi dzię­ki za­po­rze, która niestety słabła z minuty na minutę. Widar robił, co mógł, lecz od­zy­ska­nej energii było nie­wie­le. Ko­lej­ne wy­ła­do­wa­nie prze­ła­ma­ło ba­rie­rę kiedy nieoczekiwanie sztorm i burza usta­ły. Wy­pły­nę­li na spo­koj­ne wody. Nie­nę­ka­ni do­pły­nę­li bliżej brze­gu wyspy i zrzucili kotwicę. Teah spojrzał na za­ło­gę w ca­ło­ści ze­bra­ną na pokładzie, jego wilki morskie miały nietęgie miny.
    – Scho­dzi­my na ląd.
    – Wyspa – rzu­cił Vane z za­że­no­wa­niem. – Dla­cze­go to za­wsze musi być wyspa. Pew­nie na pal­mach wiszą dro­go­wska­zy do za­ko­pa­ne­go skar­bu.
    – Nie pi­sa­li­śmy się na walkę z ja­ki­miś ma­gicz­ny­mi głu­po­ta­mi – krzyk­nął ktoś ze środka grupy.
    – Je­ste­śmy za­ło­gą „Ze­msty Kró­lo­wej Ilne” – ka­pi­tan pod­niósł głos do­brze ukry­wa­jąc wście­kłość.
    – Nie strasz­na nam magia ani nic in­ne­go na tych wo­dach. Nie raz i nie dwa bywali­śmy w gor­szych opałach. Czy już nie pamiętacie po co to ro­bi­my? Amne­stia obej­mie nas wszyst­kich, a dużo grze­chów mamy na sumieniach. Pirackie czyny przy­nio­sły nam sławę, ale też wielu wro­gów. Pan Vane jest gwa­ran­tem do­trzy­ma­nia słowa przez króla, kiedy załatwimy sprawę przekaże nam dokumenty. Dlatego teraz zejdziemy na ląd i od­naj­dzie­my tego na­ukow­ca i ani Bart Black ani jego szu­mo­wi­ny nam w tym nie prze­szko­dzą. Po­ka­że­my, kto rzą­dzi na tych wo­dach.
    Zdawało się, że mowa ka­pi­tan przekonała ludzi. Na straży okrętu po­zo­sta­wio­no dwudzie­stu ma­ry­na­rzy, część miała dokonać niezbędnych napraw. Resz­ta w sile około pięć­dzie­się­ciu popłynęła w szalupach na wyspę.
    Na tej nie­wiel­kiej po­ła­ci ziemi prze­wa­ża­ły palmy uzu­peł­nia­ne gęstą zie­lo­ną trawą i innymi za­ro­śla­mi. Szli około go­dzi­ny, kiedy wreszcie do­tar­li do po­la­ny. Otaczały ją równo rozmieszczone, stare men­hi­ry, było ich około dwu­dzie­stu. Widar miał złe prze­czu­cie, wi­dział to już kie­dyś. Wtem po dru­giej stro­nie po­la­ny po­ja­wi­li się lu­dzie Blac­ka z nim samym na czele. Miał czarne ­wło­sy, długą brodę z wplą­ta­ny­mi w nią czerwonymi wstąż­ka­mi. Dał swoim znak. Za­świ­sta­ły kule z musz­kie­tów i gar­ła­czy, kilku pi­ra­tów z dru­ży­ny Teaha padło mar­twych. Jed­nak od­po­wie­dzie­li salwą, sku­tecz­ną, jako że dzie­li­ło ich je­dy­nie około stu metrów. Wtedy Black zadął w róg i za ple­ca­mi za­ło­gi „Ze­msty” po­ja­wił się od­dział pi­ra­tów ukry­tych do tej pory. Będąc w krzy­żo­wym ogieniu Teah nie miał wy­bo­ru, po­pro­wa­dził swoich ludzi na po­la­nę.

Przeczytaj też: Ścigając "Szarą Zjawę" cz. V

wtorek, 31 października 2023

Ścigając "Szarą Zjawę" cz. V

 


– Skąd do czor­ta wziął się ten slup? – krzyknął ze zło­ścią. – Mu­si­my za­wró­cić i popłynąć śla­dem „Zjawy”. Ro­gers już się tym zaj­mie. Bos­man, prze­ska­kuj na slup, ty i dwudziest­ka, która już tam jest od­pro­wa­dzi­cie go do na­szej kry­jów­ki. Misja, misją ale żyć za coś trze­ba.
    – Stanę na dzio­bie – po­wie­dział Vane. – Może uda mi się coś zro­bić żeby nie zgubić ich tropu.
    Tak też uczynił. Zdjął naj­więk­szą perłę sta­no­wią­cą jesz­cze przed chwi­lą część osło­ny. Przez ka­mień prze­bie­ga­ła szcze­li­na dzie­ląca go na pół, obie części były ruchome. Widar obrócił je dwa razy w prze­ciw­ne stro­ny i umie­ścił z po­wro­tem na miej­scu. Reszt­ki ener­gii z pozosta­łych pereł prze­szły do największej. Prze­su­nął nie­wiel­ką płyt­kę na bran­so­le­cie szepcząc słowa w nie­zna­nym ję­zy­ku. Na kamieniu po­ja­wił się świe­cą­cy punkt wska­zu­ją­cy kie­ru­nek.
    – Utrwaliłem ślad „Zjawy” – po­wie­dział Widar pod­cho­dząc do ka­pi­ta­na. – Perła na dzio­bie doprowadzi nas do nich.
    – Ro­gers ustaw kurs – po­wie­dział ka­pi­tan. – Jakie uszko­dze­nia?
    Bellamy nadal po­łą­czo­ny ze stat­kiem od­po­wie­dział z tru­dem.
    – Uszko­dze­nia nie­wiel­kie, oberwaliśmy tylko dwa razy. Uner­wie­nie okrę­tu dzia­ła bez za­rzu­tu. Kurs usta­wio­ny, pły­nie­my do­kład­nie ich śla­dem.
    Nie mi­nę­ło wiele czasu, gdy zobaczyli na horyzoncie długą mierzeję i majaczącą za nią wyspę. Gdy podpłynęli bliżej ujrzeli dwa słupy wystające z piasku a pomiędzy nimi przesmyk szeroki na jakieś sto metrów.
    – To pu­łap­ka – powiedział Widar do stojącego obok kapitana. – Kiedy tylko wpłyniemy w przesmyk, słupy ostrzegą ludzi na wyspie.
    – Wiem – odpowiedział dowódca. – Musimy zaryzykować, może skończy się tylko na alarmie.
    Przypuszczenie Teaha nie sprawdziło się. Gdy tylko wyłonili się z przesmyku, woda zaczę­ła się bu­rzyć a niebo przed nimi za­snu­ły chmu­ry. Błyskawicznie rozpętał się sztorm obejmujący tylko basen przed wyspą. Rzucało stat­kiem jak latawcem na wie­trze, Widar sta­rał się uru­cho­mić osło­nę.
    – Mu­si­my wy­trzy­mać – krzyczał ka­pi­tan. – Plaża jest już blisko.

Przeczytaj też: Ścigając "Szarą Zjawę" cz. IV

poniedziałek, 23 października 2023

Ścigając "Szarą zjawę" cz. IV

 


„Ze­msta” wy­prze­dzi­ła „Zjawę”, robiąc zwrot przez prawą burtę usta­wia­ła się do kolejne­go ataku. Kiedy miała już się zrów­nać z fre­ga­tą, nie wie­dzieć skąd, po­ja­wił się slup. Jed­no­masz­to­wa jed­nost­ka zma­te­ria­li­zo­wa­ła się nagle, jakby wy­pły­nę­ła z in­ne­go świa­ta. Uzbro­jo­na w dzie­sięć dział i z pełną za­ło­gą ustawiała się równolegle z brygiem. Huk­nę­ło, osłony „Zemsty” wy­trzy­ma­ły, ale po ataku nie pozostało w nich wiele mocy.
    Widar utrzy­my­wał rów­no­mier­ny prze­pływ energii, a na pokładzie zapanował chaos, wywołany niespodziewanym ata­kiem. Kapitanowi z trudem udało się ustawić ludzi, na chwilę przed kolejną salwą. Tym razem uderzyła „Zjawa”, wypaliła z większości dział, to wystarczyło do prze­ła­ma­nia wątłej już ba­rie­ry. „Ze­msta” od­po­wie­dzia­ła strza­łem jedynie kilku armat, wszystkich nie udało się zarepetować. Dym z gorących jeszcze luf rozwiał się, trzy statki płynęły burta w burtę. Na po­kład wziętej w kleszcze „Ze­msty”, po­sy­pa­ły się kru­cze szpo­ny. Kolce rzucone ze slupa były skon­stru­owa­ne tak, aby jeden szpic był za­wsze na górze. Część obroń­ców już po­ra­ni­ła sobie bose stopy. Haki za­cze­pi­ły się o bok statku, za­rzu­co­no liny, za­czął się abor­daż.
    Widar spraw­dził czy jego broń jest na swoim miejscu. Dwa pi­sto­le­ty cze­ka­ły za pasem, kor­de­las łatwo wy­cho­dził z po­chwy, szty­let w cho­le­wie buta nie uwie­rał. Około siedemdziesięciu napastników ze slupa wpa­dło na po­kład brygu. Przeciw nim stanęła niemal setka obrońców. Pi­ra­ci Blac­ka mieli jed­nak prze­wa­gę ini­cja­ty­wy, wy­ska­ki­wa­li ze wszyst­kich stron.
    Lu­dzie Teaha strze­la­li z gar­ła­czy i musz­kie­tów, mimo tego ata­ku­ją­cy zbli­żali się. Gdy dwóch pi­ra­tów ru­szy­ło na niego, Vane wy­do­był pi­sto­le­ty i wypalił z obu, na­past­ni­cy padli. Nie miał jed­nak czasu po­now­nie nabić, ko­lej­ni dwaj już na­cie­ra­li. Pod­rzu­cił pi­sto­le­ty i za­ła­pał za lufy. Wszedł półobrotem po­mię­dzy na­cie­ra­ją­cych, umknął przed ostrzem przeciwnika z prawej, równocześnie ude­rza­jąc rę­ko­je­ścią pistoletu tego z lewej. Trafiony zwa­lił się na deski po­kła­du z roz­bi­tą głową, jego kompan do­sko­czył i ciął od góry. Vane za­blo­ko­wał skrzy­żo­wa­ny­mi kol­ba­mi i kop­nął prze­ciw­ni­ka w ko­la­no. Na­past­nik prze­wró­cił się na bok, Widar doskoczył i ude­rzył, pistolet roz­łu­pał czasz­kę. Od­rzu­cił broń i sięgnął po kordelas, zauważył, że obrońcy zyskiwali przewagę, lecz ata­ku­ją­cy nie tra­ci­li za­pa­łu.
    Bez­zęb­ny dry­blas rzu­cił się na Wi­da­ra z to­po­rem ro­biąc ob­szer­ny za­mach. Czar­no­wło­sy za­blo­ko­wał drzew­ce topora i szyb­kim ru­chem poprowadził klingę w dół. Dry­blas wrza­snął, jego broń upadła na pokład wraz z odciętymi palcami. Vane do­koń­czył spra­wę wy­krę­ca­jąc dłoń i tnąc od dołu przez pierś.
    Ko­lej­ny na­past­nik doskoczył, Vane za­blo­ko­wał kilka zdradliwych cięć, wy­krę­cił się spod pchnię­cia. Nie zdą­żył za­ata­ko­wać, jeden z ma­ry­na­rzy „Ze­msty” po­ło­żył jego prze­ciw­ni­ka cio­sem to­po­ra. Impet ataku przy­gasł by po chwi­li zamienić się w uciecz­kę. Prze­wa­ga li­czeb­na obroń­ców dała o sobie znać. Więk­szość wrogów le­ża­ła mar­twa, nie­do­bit­ki ucie­kały na slup, lecz lu­dzie Teaha już go za­jmowali. Do­pie­ro teraz, gdy minął zgiełk, Widar za­uwa­żył, że „Sza­ra Zjawa” już niknie za choryzontem. Jej dowódca skorzystał z okazji i uciekł. Pod­szedł do ka­pi­ta­na lekko bro­czą­ce­go krwią z rany na przedramie­niu...

Jeśli nie znasz początku historii, przeczytaj też: 
Ścigając "Szarą zjawę" cz. I



piątek, 6 października 2023

Krytyka tak, ignorancja nie

 


Jest kilka wskazówek pozwalających rozpoznać osoby nieznające się na fantastyce, lub ją lekceważące. A warto wiedzieć, że pomimo popularności gatunku, jest ich sporo. Krytykują ten nurt, niewiele wiedząc na jego temat. Czasem udaje im się zamaskować ową nieznajomość temat. Zdradzają się jednak, pewnymi stwierdzeniami.

Kiepska krytyka

Nietrudno natrafić na opinie rozsiewane przez osoby nieznające się na fantastyce. Wystarczy odwiedzić portal filmowy lub literacki i poczytać komentarze pod artykułami o dziełach zaliczanych do gatunku. Czasem i same artykuły są pisane przez takie osoby. Nietrafionych ocen jest jeszcze więcej w mediach społecznościowych. Kiepska krytyka częściej odnosi się do filmów, bo jednak przeczytanie książki wymaga więcej zaangażowania. Szczególnie od osób, które za fantastyką nie przepadają i jej nie rozumieją.

Skupiam się na fantasy, ale moje słowa odnoszą się też do science fiction czy horroru. Przechodząc do sedna, stwierdzenia, po których można rozpoznać kogoś, kto nie zna się na gatunku to:

  • „przecież to tylko fantasy”,
  • „przeszkadza Ci łamanie praw fizyki, ale smoki (lub inne magiczne stwory) są już ok?”,
  • „znowu jakieś głupoty o elfach”,
  • „nie rozumiem fenomenu…”.

Oczywiście takie komentarze miewają nieco inną formę, ale sens zawsze jest ten sam. Pierwszy z wymienionych szczerze mnie denerwuje. Dwa środkowe zwykle puszczam mimo uszu/oczu. Jeśli chodzi o ostatni, to nie każdy musi rozumieć fenomen. Albo też za mało wie by go zrozumieć.

Wartościowa literatura i kinematografia

Nie chcę zostać źle zrozumiany, nikomu nie każę lubić fantasy. Bo też nie jest to gatunek dla każdego. Można krytykować książkę czy film, ale konstruktywnie. Dobrze też zastanowić się czy źle oceniany motyw, faktycznie jest zły. Element, który jest standardem, dla laika może być wadą.  Gdy nie zna się tematu, łatwo wydać błędną ocenę. W takiej sytuacji osoba komentująca powinna skupić się na tym czy fabuła jej się podoba, a nie na ocenianiu świata, które nie rozumie. Chodzi mi rzecz jasna o obiektywnie dobre dzieła a nie jakieś gnioty, w których nic się nie zgadza.

Trzeba pamiętać, że wartościowa fantastyka to szereg precyzyjnie dobranych i pasujących do siebie elementów. Łamanie praw fizyki, które znamy wcale nie musi być błędem. W świecie przedstawianym przez danego autora mogą panować zupełnie inne prawa natury. Jeśli te są dobrze wyjaśnione, nie przedstawiają luk logicznych i działają w każdej sytuacji, a nie tylko wybiórczo, to nie można się ich czepiać. W takiej sytuacji smoki i inne fantastyczne zwierzęta nie stanowią problemu. Natomiast pod kątem fabuły, fantastyka niejednokrotnie poruszała, i nadal porusza, ważne tematy i analizuje realne problemy.

Magia, bogowie, różne rasy, potężne artefakty, wielcy bohaterowie stanowią pretekst do powiedzenia o czymś istotniejszym. Często też ten gatunek zapewnia po prostu świetną rozrywkę, pozwala poczuć się swojsko w nierealnym świecie.  I to też jest jego ogromna wartość. Dlatego też konstruktywnej krytyce mówię tak, ale ignorancji i lekceważeniu stanowcze nie.

Przeczytaj też: "Obiektywnie dobra książka"

niedziela, 1 października 2023

Obiektywnie dobra książka

 


Przeglądając różne portale internetowe, kilkukrotnie natknąłem się na tezę, że nie można obiektywnie stwierdzić czy dana książka jest dobra, czy też nie. Dlatego, że ocena zależy od gustu czytelnika bądź czytelniczki. Pisanie to, bowiem sztuka, a ta jest subiektywna. Uważam takie założenie za błędne a poniżej wskazuję, dlaczego.

Spór o „Wiedźmina”

Niedawno posprzeczałem się z kolegą na temat „Sagi o wiedźminie”. Znajomy stwierdził, że nie lubi tych książek, bo to łopatologia napisana w stylu trudnym do czytania. Z tego powodu poddał się przy pierwszej części. Dodał, że to tylko jego zdanie, ale niewiele to pomogło. Takie słowa, jak ulał pasują do wspomnianej już tezy o subiektywności sztuki.

Nie doszliśmy z kolegą do porozumienia w kwestii Geralta i spółki, bo ja sagę cenię bardzo wysoko. Zarówno, jeśli chodzi o fabułę, jak i styl. Cóż, przecież nie pierwszy raz, ktoś uważa książki cieszące się świetnymi opiniami za słabe. To samo dotyczy komiksów, seriali, filmów itp. Pewnie zdarzyło się wam, tak jak i mnie, słyszeć lub czytać zwrot „nie rozumiem fenomenu…”. Powtarzająca się, wyraźna różnica zdań skłoniła mnie do pewnych przemyśleń.

Opinia to nie fakt

Czy rzeczywiście nie sposób obiektywnie stwierdzić czy książka jest dobra czy zła? Otóż oczywiście, że można ocenić jakość powieści lub zbioru opowiadań! O klasie utworu decyduje warsztat. Każdy pisarz, mniej lub bardziej sprawnie, korzysta ze sposobów opowiadania historii rozwijanych od wieków. Zatem książka fantasy, czy inna przedstawicielka beletrystyki, zawiera:

  • fabułę, narrację, dialogi,
  • charakterystykę postaci,
  • konstrukcję świata przedstawionego,
  • opisy przyrody, budynków, przedmiotów etc.,
  • opisy wydarzeń.

Rzecz jasna, niezwykle ważna jest bezbłędna ortografia, gramatyka i interpunkcja.

Jeżeli wszystkie kwestie techniczne są wykonane zgodnie z warsztatem pisarskim, to książka jest dobra! Ma logiczną fabułę bez luk, odpowiednie tempo, wiarygodnych bohaterów i tak dalej. I jest to w pełni obiektywna ocena. Subiektywne są natomiast tylko i wyłącznie odczucia czytelniczki lub czytelnika. Tu zaznaczam wyraźnie, żeby nie było niedomówień, dzieło nie musi się podobać danej osobie, pomimo tego, że powstało zgodnie ze sztuką.

Nikt nie może jednak mówić, o książce spełniającej wszystkie obiektywne kryteria jakości, że jest źle napisana, nudna czy łopatologiczna. A tak się niestety dzieje. Wiele osób myśli, że ich zdanie jest jedynym słusznym, a to w rzeczywistości to tylko subiektywne odczucia. Dlatego zawsze trzeba pamiętać, że opinia to nie to samo, co fakt. Warto też trzeźwo szacować własne możliwości. Bo nie każdy ma dostateczną wiedzę by obiektywnie ocenić powieść czy opowiadania.  

Przeczytaj też: "Dlaczego nie lubię "Wiedźmina" i innych adaptacji?"