czwartek, 3 października 2024

Przełamanie barier

 

Wyskoczył z helikoptera i zaliczył perfekcyjne lądowanie superbohatera. Złole już na niego czekali, więc wyciągnął miecze.
    – Uciekałeś przede mną jak chihuahua przed rottweilerem, ale to koniec misiaczku ­– mówił wyrzynając kolejnych sługusów Doktora. – Spędzimy ze sobą trochę czasu. Może i nie umrzesz szybko, ale za to będziesz potwornie cierpiał.
    Załatwił ostatniego zbira, stanął przed Doktorem. Ten spojrzał na niego lodowatym wzrokiem.
    – Ach, zapomniałem, że jesteś jednym z tych pajaców – powiedział z pogardą. – Bezlitosny antybohater, któremu morda się nie zamyka. Co mi jeszcze powie… – urwał, mocą zablokował podstępne pchnięcie mieczem.
   – Dzisiaj się nie dźgamy przystojniaku? Szkoda. To może… – Pool wrzasnął, wszystkie kości w jego ciele pękły. Zanim zemdlał, usłyszał szept.

***

­– Ostrzegałem Cię Pool, że tak będzie – przypomniał mu Kapitan. Siedzieli w pustej sali czekając na pozostałych.
    – Pamiętam. To samo powiedział Doktor zanim mnie zmasakrował. Oszczędził mnie bym sam się o tym przekonał – rzucił Pool zrezygnowanym głosem. – Stwierdził, że tacy jak ja są tolerowani dopóki są skuteczni. Jedna porażka wystarczy pracodawcom i całej reszcie do spisania cię na straty.
    Ostatni uczestnicy już zajmowali miejsca.
    – Dlatego jeśli nie chcesz umrzeć w celi tłumiącej twoje moce regeneracyjne, musisz to zrobić. Wszyscy już są, zaczynaj.
    Podniósł się i powiedział:
    – Cześć, nazywam się Pool, jestem antybohaterem.

 
Przeczytaj też: Rycerska (nie)dola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz