– Skąd do czorta wziął
się ten slup? – krzyknął ze złością. – Musimy zawrócić i popłynąć śladem
„Zjawy”. Rogers już się tym zajmie. Bosman, przeskakuj na slup, ty
i dwudziestka, która już tam jest odprowadzicie go do naszej kryjówki.
Misja, misją ale żyć za coś trzeba.
– Stanę na dziobie –
powiedział Vane. – Może uda mi się coś zrobić żeby nie zgubić ich tropu.
Tak też uczynił. Zdjął
największą perłę stanowiącą jeszcze przed chwilą część osłony. Przez kamień
przebiegała szczelina dzieląca go na pół, obie części były ruchome. Widar
obrócił je dwa razy w przeciwne strony i umieścił z powrotem na
miejscu. Resztki energii z pozostałych pereł przeszły do największej.
Przesunął niewielką płytkę na bransolecie szepcząc słowa w nieznanym
języku. Na kamieniu pojawił się świecący punkt wskazujący kierunek.
– Utrwaliłem ślad „Zjawy”
– powiedział Widar podchodząc do kapitana. – Perła na dziobie doprowadzi
nas do nich.
– Rogers ustaw kurs –
powiedział kapitan. – Jakie uszkodzenia?
Bellamy nadal połączony
ze statkiem odpowiedział z trudem.
– Uszkodzenia niewielkie,
oberwaliśmy tylko dwa razy. Unerwienie okrętu działa bez zarzutu. Kurs
ustawiony, płyniemy dokładnie ich śladem.
Nie minęło wiele
czasu, gdy zobaczyli na horyzoncie długą mierzeję i majaczącą za nią wyspę. Gdy
podpłynęli bliżej ujrzeli dwa słupy wystające z piasku a pomiędzy nimi przesmyk
szeroki na jakieś sto metrów.
– To pułapka –
powiedział Widar do stojącego obok kapitana. – Kiedy tylko wpłyniemy w
przesmyk, słupy ostrzegą ludzi na wyspie.
– Wiem – odpowiedział
dowódca. – Musimy zaryzykować, może skończy się tylko na alarmie.
Przypuszczenie Teaha
nie sprawdziło się. Gdy tylko wyłonili się z przesmyku, woda zaczęła się burzyć
a niebo przed nimi zasnuły chmury. Błyskawicznie rozpętał się sztorm
obejmujący tylko basen przed wyspą. Rzucało statkiem jak latawcem na wietrze,
Widar starał się uruchomić osłonę.
– Musimy wytrzymać
– krzyczał kapitan. – Plaża jest już blisko.
Przeczytaj też: Ścigając "Szarą Zjawę" cz. IV