Żar zaczyna lać
się z nieba, gdy tylko wstaje słońce. W spalonej na wiór ziemi i szczątkach
roślin, nie ma ani grama wilgoci. Każdy poprzedni dzień taki był, i każdy następny
taki będzie.
Mimo tego dwaj wędrowcy,
ryzykując życie, brną w stronę opuszczonej fabryki karmy dla kotów. Mają złudną
nadzieję na odnalezienie jedzenia i wody przeoczonych przez innych
poszukiwaczy.
– Mój ojciec
pracował w tej fabryce, kiedy jeszcze działała – mówi Albert ledwo dobywając
głos z wyschniętego gardła. – Czym zajmował się twój?
– Mój był popularnym
influencerem. Wybił się na ciągłym twierdzeniu, że ocieplenie klimatu to bzdura
i spisek korporacji – odpowiada bezradnie Max.