Obudził się i
natychmiast tego pożałował. Głowa pulsowała tępym bólem, ledwo zdołał podnieść
ją z poduszki. Był okropnie spragniony, a jak na złość nigdzie w pobliżu nie
było nic do picia.
Spojrzał na
swych kompanów, spali jeszcze szczęściarze. Ponownie zamknął oczy, wspomnienia
z poprzedniego wieczoru powoli wracały. Cóż to była za biesiada. Dziwił się,
jak przy swojej posturze zdołał wypić tyle wina i piwa. Przypominał sobie tekst
piosenki, którą wczoraj śpiewali. Szło to tak:
„Złoty krążek mi
wcisną na rękę,
I powiozą mnie
windą do nieba..”
Retrospekcję
przerwał człowiek w bieli, który wszedł i powiedział:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz