„Zemsta”
wyprzedziła „Zjawę”, robiąc zwrot przez prawą burtę ustawiała się do
kolejnego ataku. Kiedy miała już się zrównać z fregatą, nie wiedzieć
skąd, pojawił się slup. Jednomasztowa jednostka zmaterializowała
się nagle, jakby wypłynęła z innego świata. Uzbrojona w dziesięć
dział i z pełną załogą ustawiała się równolegle z brygiem. Huknęło,
osłony „Zemsty” wytrzymały, ale po ataku nie pozostało w nich wiele mocy.
Widar
utrzymywał równomierny przepływ energii, a na pokładzie zapanował chaos, wywołany
niespodziewanym atakiem. Kapitanowi z trudem udało się ustawić ludzi, na chwilę
przed kolejną salwą. Tym razem uderzyła „Zjawa”, wypaliła z większości dział, to
wystarczyło do przełamania wątłej już bariery. „Zemsta” odpowiedziała
strzałem jedynie kilku armat, wszystkich nie udało się zarepetować. Dym z
gorących jeszcze luf rozwiał się, trzy statki płynęły burta w burtę. Na pokład
wziętej w kleszcze „Zemsty”, posypały się krucze szpony. Kolce rzucone ze
slupa były skonstruowane tak, aby jeden szpic był zawsze na górze. Część
obrońców już poraniła sobie bose stopy. Haki zaczepiły się o bok
statku, zarzucono liny, zaczął się abordaż.
Widar
sprawdził czy jego broń jest na swoim miejscu. Dwa pistolety czekały za
pasem, kordelas łatwo wychodził z pochwy, sztylet w cholewie
buta nie uwierał. Około siedemdziesięciu napastników ze slupa wpadło na pokład
brygu. Przeciw nim stanęła niemal setka obrońców. Piraci Blacka mieli jednak
przewagę inicjatywy, wyskakiwali ze wszystkich stron.
Ludzie Teaha
strzelali z garłaczy i muszkietów, mimo tego atakujący zbliżali
się. Gdy dwóch piratów ruszyło na niego, Vane wydobył pistolety i
wypalił z obu, napastnicy padli. Nie miał jednak czasu ponownie
nabić, kolejni dwaj już nacierali. Podrzucił pistolety i załapał
za lufy. Wszedł półobrotem pomiędzy nacierających, umknął przed ostrzem przeciwnika
z prawej, równocześnie uderzając rękojeścią pistoletu tego z lewej. Trafiony
zwalił się na deski pokładu z rozbitą głową, jego kompan doskoczył
i ciął od góry. Vane zablokował skrzyżowanymi kolbami i kopnął
przeciwnika w kolano. Napastnik przewrócił się na bok, Widar doskoczył
i uderzył, pistolet rozłupał czaszkę. Odrzucił broń i sięgnął
po kordelas, zauważył, że obrońcy zyskiwali przewagę, lecz atakujący nie tracili
zapału.
Bezzębny
dryblas rzucił się na Widara z toporem robiąc obszerny zamach. Czarnowłosy
zablokował drzewce topora i szybkim ruchem poprowadził klingę w dół.
Dryblas wrzasnął, jego broń upadła na pokład wraz z odciętymi palcami. Vane
dokończył sprawę wykręcając dłoń i tnąc od dołu przez pierś.
Kolejny
napastnik doskoczył, Vane zablokował kilka zdradliwych cięć, wykręcił
się spod pchnięcia. Nie zdążył zaatakować, jeden z marynarzy „Zemsty”
położył jego przeciwnika ciosem topora. Impet ataku przygasł by po
chwili zamienić się w ucieczkę. Przewaga liczebna obrońców dała
o sobie znać. Większość wrogów leżała martwa, niedobitki uciekały
na slup, lecz ludzie Teaha już go zajmowali. Dopiero teraz, gdy minął
zgiełk, Widar zauważył, że „Szara Zjawa” już niknie za choryzontem. Jej
dowódca skorzystał z okazji i uciekł. Podszedł do kapitana lekko broczącego
krwią z rany na przedramieniu...
Jeśli nie znasz początku historii, przeczytaj też:
Ścigając "Szarą zjawę" cz. I
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz