Nie wiadomo, który już raz, Jacek Wilk przeklinał swój
ponury los. Na jego wisielczy nastrój, znaczący wpływ miały silne wstrząsy
miotające okrętem. Kolejny raz ubolewał nad własną głupotą. Miał porzucić
niepewny los korespondenta wojennego na rzecz ciepłej posadki w redakcji,
a tymczasem zgodził się na ostatnią relację, dosłownie ugiął się pod
naciskiem dyrekcji. To będzie rutynowa misja, mówili, zgniotą ich szybkim
uderzeniem, Troja nie dysponuje znaczącą siłą ognia… Jacek wykonał polecenie,
choć ociągał się jak mógł. Nie podobało mu się filmowanie tylko tego, na co
pozwalała admiralicja. Od kiedy zaczęły się problemy, nie mógł rzetelnie
wykonywać swojej pracy. Ciągle ktoś kontrolował, co nagrywa, jak to montuje,
żeby przypadkiem nie pokazał kłopotów wielkiej floty.
Stojąc na mostku i obserwując
wydarzenia, Jacek aż za dobrze widział, jak wszyscy się mylili,
a w największym błędzie był sztab generalny w Warszawie.
Generałowie ewidentnie zlekceważyli zagrożenie, wysyłając jedynie swój flagowy
niszczyciel “Wołodyjowski”.
Fala silnych drgań przebiegła przez
okręt. Trzy jednostki kolonialne, „Hektor”, „Priam” i „Hekabe”, prowadziły
zmasowany ostrzał. Smolistą czerń przestrzeni kosmicznej raz po raz
rozświetlały błyski dział plazmowych. Wołodyjowski posiadał silne tarcze, był
również porządnie uzbrojony, jednak walcząc z trzema mniejszymi
i zwrotniejszymi jednostkami miał problem. Odpowiadał ogniem, starał się
wyeliminować, chociaż jeden wrogi okręt. Nie było to łatwe, mniejsze jednostki
były ciągle w ruchu unikając kanonady, kąsając jednocześnie, jak psy
gończe atakujące niedźwiedzia. Chluba Polskiej Floty Kosmicznej także próbowała
manewrować, był to jednak potężny niszczyciel, mimo, że przeciążone do granic
możliwości silniki manewrowe trzeszczały wszystkimi nitami, nadal stanowił
łatwy cel. Wilk nagrywał przebieg działań.
– Wyłącz kamery! – krzyknął komandor
Krupski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz