Po dziesięciu dniach na morzu
w końcu doganiali tę przeklętą fregatę. Miała nad nimi sporą
przewagę, nic to jednak nie znaczyło, jeśli miało się na pokładzie Bellamiego
Rogersa. Był najlepszym nawigatorem na Syrenich Wyspach. Nikt też
nie znał lepiej ich starego brygu od kapitana Jacka Teaha. Załoga twierdziła,
że urodził się na nim, lecz mogły to być jedynie wymysły. Ta dwójka prowadziła
okręt idealnie śladem fregaty. Fregaty owianej złą sławą.
W
każdym porcie na wyspach znano nazwę „Szara Zjawa”. Łupiła i niszczyła
wszystkie statki na swojej drodze. Nie bała się nawet starć z okrętami
liniowymi króla Morgana. Mówiono, że jej załogę stanowiły zjawy poległych
marynarzy. A dowodzi nimi Bart Black, okrutnik, jakich mało. Portowe bajania
nabierały mocy po każdej udanej akcji Zjawy, strach brał od samego wspomnienia.
Załoga tego brygu nie bała się jednak, była zaprawiona, w bojach
i niejedno już widziała. „Zemsta królowej Ilne” była niemniej
znana na tych wodach, i w żadnym wypadku nie kojarzyła się pozytywnie.
Stojący na mostku kapitan przywołał bosmana mówiąc:
–
Wezwij tu Vanea, koniec z opieprzaniem się, robota czeka – mówiąc to
uśmiechnął się upiornie.
Bosman
znalazł Widara Vanea w połowie drogi do kwater załogi. Wysoki,
czarnowłosy mężczyzna już szedł na spotkanie kapitana. Dotarł do
mostka akurat, gdy Teah wydawał rozkazy.
–
Ruszać się, bo każe was wychłostać. Ustawiać armaty, szykować broń. Bosman,
wykonać natychmiast. Rogers podłączaj się, złap w żagle wszystko,
co się da. Nie mogą nam uciec. Vane w końcu jesteś, jak to miło, widzieć
cię na pokładzie – rzucił z przekąsem do wchodzącego na mostek Widara.
–
Ahoj kapitanie, jestem gotów do walki i przyjęcia w gardło
dużej ilości rumu. Arrrrr.
Teah
spojrzał przeciągle na czarnowłosego. Jego twarz i oczy wyraźnie
wskazywały na walczące ze sobą złość i rozbawienie. Po chwili powiedział:
–
Czy wszystkich na dworze już do końca popierdoliło? Myślisz, że jestem jakimś
idiotą z drewnianą nogą i papugą na ramieniu? Jestem wielkim
dowódcą a to nie jest jakaś durna „Czarna Perła”.
–
Faktycznie Perły nie przypomina, wygląda raczej jak Latający Hol…
Widząc
wzbierającą w piracie złość Vane zmienił zdanie i powiedział:
–
Spokojnie, to był tylko żart. Już czas, doganiamy ich?
–
Już prawie są w zasięgu. Rogers nie pozwoli im uciec, już zabiera się do
roboty. Tobie też radzę zacząć. Rozkładaj te cholerne kamienie.
–
Tak jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz