Widar
nie musiał salutować, dał się jednak porwać morskiej przygodzie. Z woreczka
trzymanego w ręku wysypał na dłoń kilka sporych pereł. Idąc wzdłuż burt,
co kilka kroków mocował jedną w specjalnym zagłębieniu. Robiąc to obserwował nawigatora. Od pierwszego
dnia rejsu z zainteresowaniem oglądał go przy pracy. Bellamy podszedł
do małej metalowej skrzynki umieszczonej u podstawy masztu. Otworzył
ją i wydobył dwa cienkie pnącza, przypominające pędy egzotycznej
rośliny. Usiadł na krześle trzymając je niczym lejce. Przez okręt przeszła
fala wyładowania, rozbłysła siatka linii oplatających kadłub. Łącza
sterujące zostały aktywowane. Vane wiedział, że dzięki pajęczynie
oblekającej każdy element brygu, Rogers ma nad nim pełną kontrolę. Sternik
po połączeniu porusza żaglami by wyłapywać najmniejsze podmuchy
wiatru. Napina i rozluźnia liny, może nawet sam zwijać żagle. Dzięki
cienkim lianą statek zapamiętuje miejsca, w których był i szyper
po połączeniu ma dostęp do tej wiedzy. Nawigowanie w ten sposób
wymagało ciągłego połączenia ze statkiem, było przy tym cholernie
wyczerpujące.
„Szara
Zjawa” nie miała prawa im uciec. Widar rozmieścił w końcu perły dookoła
statku. Jednej, zapasowej sztuki brakowało, miał pewne podejrzenia,
kto ją zabrał. Przemilczał, nie był to aż tak pilne. Każdy na łajbie był już
gotowy do walki, pozostało nerwowe oczekiwanie. Vane postanowił wrócić na
mostek. Kapitan zadowolony z zakończonych przygotowań wykrzyknął
kolejny raz:
–
Klabater, pokaż się przeklęta zjawo.
–
Sam jesteś przeklęty ty nieczuły sukinsynu – powiedziała pojawiająca
się z znikąd postać – Pochyl się nad majestatem śmierci i okaż
szacunek. Poza tym mam imię.
–
Imię to ty miałeś zanim spadłeś, z bocianiego gniazda skręcając
kark – odpowiedział Teah – Ciesz się, że jeszcze cię nie wygnałem.
–
Nie strasz, jestem ci potrzebny. Mów tak dalej to sam zejdę i zobaczymy.
–
W porządku – odparł pojednawczo kapitan – Czy mógłbyś o szlachetna
i przypominająca o powadze śmierci zjawo pilnować, aby statek
pozostał w całości? Co zresztą jest twoim zadaniem, jako okrętowego
upiora. Mogę cię o to prosić duchu, który kiedyś był Thomasem Mollinsem?
–
Mógłbym – odpowiedział Klabater ignorując sarkazm – Okręt będzie bezpieczny,
wiesz przecież, że póki jestem na statku nie mamy prawa zatonąć.
–
Wiem i doceniam wybór naszego statku, choć nie miałeś wielu opcji,
bo tu właśnie umarłeś. Radzę tylko żebyś nie dawał w pysk moim ludziom
na nocnej wachcie, zaniżasz morale.
–
Ja tylko dbam o ich czujność – zjawa roześmiała się – Muszą byś gotowi
na wszystko…
Rozmowę
przerwał krzyk z gniazda:
–
Statek na horyzoncie.
– Rogers wyciśnij, co się da
z tej łajby, nie możemy ich zgubić – kapitan spojrzał na Widara –
Szykuj kamienie, kiedy dam znak odpalaj.
CDN
Przeczytaj też: Ścigając "Szarą zjawę" cz. III
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz