czwartek, 8 marca 2018

Ścigając "Szarą zjawę" cz.II



Widar nie mu­siał sa­lu­to­wać, dał się jed­nak po­rwać mor­skiej przy­go­dzie. Z wo­recz­ka trzy­ma­ne­go w ręku wy­sy­pał na dłoń kilka sporych pereł. Idąc wzdłuż burt, co kilka kroków mocował jedną w specjalnym zagłębieniu.  Robiąc to obserwował nawigatora. Od pierw­sze­go dnia rejsu z za­in­te­re­so­wa­niem oglą­dał go przy pracy. Bel­la­my pod­szedł do małej me­ta­lo­wej skrzyn­ki umiesz­czo­nej u pod­sta­wy masz­tu. Otwo­rzył ją i wy­do­był dwa cien­kie pną­cza, przypominające pędy egzotycznej rośliny. Usiadł na krze­śle trzy­ma­jąc je ni­czym lejce. Przez okręt prze­szła fala wy­ła­do­wa­nia, roz­bły­sła siat­ka linii opla­ta­ją­cych ka­dłub. Łącza ste­ru­ją­ce zo­sta­ły ak­ty­wo­wa­ne. Vane wie­dział, że dzię­ki pa­ję­czy­nie ob­le­ka­ją­cej każdy element brygu, Ro­gers ma nad nim pełną kontrolę. Ster­nik po po­łą­cze­niu po­ru­sza ża­gla­mi by wy­ła­py­wać naj­mniej­sze po­dmuchy wia­tru. Na­pi­na i roz­luź­nia liny, może nawet sam zwi­jać żagle. Dzię­ki cien­kim lianą sta­tek za­pa­mię­tu­je miej­sca, w któ­rych był i szy­per po po­łą­cze­niu ma do­stęp do tej wie­dzy. Na­wi­go­wa­nie w ten spo­sób wy­ma­ga­ło cią­głe­go po­łą­cze­nia ze stat­kiem, było przy tym cholernie wyczerpujące.
„Szara Zjawa” nie miała prawa im uciec. Widar roz­mie­ścił w końcu perły do­oko­ła stat­ku. Jed­nej, za­pa­so­wej sztu­ki bra­ko­wa­ło, miał pewne po­dej­rze­nia, kto ją za­brał. Prze­mil­czał, nie był to aż tak pilne. Każdy na łajbie był już gotowy do walki, po­zo­sta­ło nerwowe oczekiwanie. Vane postanowił wró­cić na mo­stek. Ka­pi­tan za­do­wo­lo­ny z za­koń­czo­nych przy­go­to­wań wy­krzyk­nął ko­lej­ny raz:
– Kla­ba­ter, pokaż się prze­klę­ta zjawo.
– Sam je­steś prze­klę­ty ty nie­czu­ły su­kin­sy­nu – po­wie­dzia­ła po­ja­wia­ją­ca się z znikąd po­stać – Po­chyl się nad ma­je­sta­tem śmier­ci i okaż sza­cu­nek. Poza tym mam imię.
– Imię to ty mia­łeś zanim spa­dłeś, z bo­cia­nie­go gniaz­da skrę­ca­jąc kark – od­po­wie­dział Teah – Ciesz się, że jesz­cze cię nie wy­gna­łem.
– Nie strasz, je­stem ci po­trzeb­ny. Mów tak dalej to sam zejdę i zo­ba­czy­my.
– W po­rząd­ku – od­parł po­jed­naw­czo ka­pi­tan – Czy mógł­byś o szla­chet­na i przy­po­mi­na­ją­ca o po­wa­dze śmier­ci zjawo pil­no­wać, aby sta­tek po­zo­stał w ca­ło­ści? Co zresz­tą jest twoim za­da­niem, jako okrę­to­we­go upio­ra. Mogę cię o to pro­sić duchu, który kie­dyś był Tho­ma­sem Mol­lin­sem?
– Mógł­bym – od­po­wie­dział Kla­ba­ter igno­ru­jąc sar­kazm – Okręt bę­dzie bez­piecz­ny, wiesz prze­cież, że póki je­stem na stat­ku nie mamy prawa za­to­nąć.
– Wiem i do­ce­niam wybór na­sze­go stat­ku, choć nie mia­łeś wielu opcji, bo tu wła­śnie umar­łeś. Radzę tylko żebyś nie dawał w pysk moim lu­dziom na noc­nej wach­cie, za­ni­żasz mo­ra­le.
– Ja tylko dbam o ich czuj­ność – zjawa ro­ze­śmia­ła się – Muszą byś go­to­wi na wszyst­ko…
Roz­mo­wę prze­rwał krzyk z gniaz­da:
– Sta­tek na ho­ry­zon­cie.
            – Ro­gers wy­ci­śnij, co się da z tej łajby, nie mo­że­my ich zgu­bić – ka­pi­tan spoj­rzał na Wi­da­ra – Szy­kuj ka­mie­nie, kiedy dam znak od­pa­laj.
CDN




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz