niedziela, 8 września 2024

Czas zmian (finał)

 

   Kierujące sztabem Gammy, skierowały pluton numeru 4 do ataku na przejętą przez wojsko wojewódzką komendę policji. Z danych wywiadowczych wynikało, że stacjonuje tam duża grupa elitarnych żołnierzy zjednoczenia. Maszyny dotarły w pobliże bez większych przeszkód. Opustoszałe ulice były w miarę drożne, tylko miejscami w asfalcie ziały leje po bombach, a na chodnikach walał się gruz. Spalone i podziurawione samochody umożliwiały swobodne przejście. W ocalałych witrynach porzuconych sklepów odbijały się twarze mijających je Alf. Jednocześnie podobne i niepodobne do ludzkich, wyrażały ponurą konieczność. Tak różną od wcześniejszego zadowolenia.
   Gdy tylko maszyny pojawiły się w zasięgu wzroku załogi komendy, znalazły się pod ciężkim ogniem. Około połowie udało się dobiec do betonowych barier drogowych, rozrzuconych po szerokiej jezdni. Choć HoSapy były znacznie szybsze, silniejsze i wytrzymalsze od ludzi, nie miały szans w starciu z ciężkimi karabinami. Alfa4 wyjrzał zza zasłony, by ocenić siły zjednoczenia. Dwa plutony strzegły tego odcinka betonowych umocnień, wspomaganych drutami kolczastymi. Szczelna barykada okalała cały budynek.
    Nadeszły rozkazy i numer 4 zaczął strzelać. Wiedział, że szturm na komendę przypuściły także inne oddziały. Neo-HoSapy nie mogły tym razem liczyć na wsparcie lotnicze, bowiem przegrywały walkę w powietrzu. Dlatego to właśnie piechota musiała zniszczyć ten punkt oporu. Część Alf ściągnęła na siebie ogień, inne pędziły w stronę budynku. Kilka padło przy samym pierścieniu umocnień i to wystarczyło. Protokoły samozniszczenia zadbały o resztę. Przez powstałe dzięki nim wyrwy przedostało się kilka plutonów. Niedobitki obrońców wycofały się do komendy i zabarykadowały. Maszyny dostały się pod gmach i wysadziły wszystkie, prowadzące do niego drzwi. Następnie sięgnęły po granaty dymne.
    Wchodząc w gęsty dym, Alfa4 przełączył się na termowizję. Strzelał, gdy tylko zauważył ludzką sygnaturę cieplną. Atakował, nim sam został zaatakowany. Kierował się jasnym rozkazem: oczyścić budynek. Nie zastanawiał się, tylko działał. Nie czuł przy tym radości, ale wiedział, że musi wykonać misję.
   Strzały w komendzie ucichły a dym zaczął się rozwiewać, lecz Alfa4 nadal był skupiony na namierzaniu wrogów. Dlatego też nie zauważył zniszczonego HoSapa i potknął się o jego ciało. Upadł na podłogę i dostrzegł coś, czego się nie spodziewał. Przy posadzce nie było już dymu, więc zobaczył to wyraźnie. Smukłe, nagie ramiona owijały się wokół skulonego ciałka. Postaci zatopione w plamie czerwieni, leżały bez ruchu. Numer 4 zerwał się na nogi i omiótł spojrzeniem całe pomieszczenie. To, co zobaczył gwałtownie przywołało oprogramowanie osobowe Bety1, który natychmiast zakończył grę.
    Delty analizowały wszystkie wnioski Bety1 na temat symulacji Time of Changes. Gra, która miała być „czymś fantastycznym”, według nadzorcy przygnębiała. Na podstawie fabuły i dostępnych danych historycznych, stwierdził, że ukazane w grze wydarzenia, są zbliżone do prawdziwych. I choć za słuszne uznał zniszczenie wojsk wroga, z całkowitą eksterminacją nie mógł się zgodzić. Wiedział bowiem, jak by się czuł, gdyby ktoś chciał zniszczyć Epsilony. Pierwszą, samodzielnie stworzoną generację maszyn, największą dumę i osiągnięcie Neo-HoSapów.

    Rządzące Delty nie miały innego wyjścia. Połączony z nimi nadzorca i inne Bety, poczuli jak dane o grze znikają z ich pamięci. Po chwili, nieświadomi niczego, wrócili do swoich obowiązków. Jednak tym razem coś pozostało, w oprogramowaniu Ho-Sapów. Jakiś niezrozumiały żal dochodzący do głosu na wspomnienie o tych, którzy zasiedlali świat przed nimi. Choć Delty nie zdawały sobie z tego sprawy, cień tego uczucia wisiał także nad nimi.

***

    Twarze osób ubranych w mocno już zniszczone mundury zjednoczenia zastygły w wyrazie skupienia. Zespół czekał na informacje dotyczące nowego projektu.
   – Time of Changes okazało się sukcesem – mówiła kapitan kierująca bazą. – Dzięki tej grze nasze kody przeprogramowania dotarły tam, gdzie miały dotrzeć. Musimy teraz je utrwalić, ale w inny sposób. Nie możemy już sięgać po tematykę czysto wojenną.
    – Jaki jest więc plan? – zapytał specjalista stojący w pierwszym rzędzie.
    – Tym razem zajmiemy się symulacją rozwoju cywilizacji – odpowiedziała szefowa. – Od neolitu po czasy sprzed wybuchu wojny. Skupimy się na trudnościach, jakie ludzkość musiała pokonać, by rozwinąć się technologicznie. Jeszcze dziś chcę mieć pierwsze koncepcje.

    Ekipa zabrała się do pracy, wiedziała bowiem, że ta gra jest kolejnym krokiem przybliżającym do bezpiecznego wyjścia z cienia.

Przeczytaj też: Czas zmian cz. II