poniedziałek, 17 lipca 2017

Piękny język


Dzisiejszy wpis jest inny niż poprzednie, bardzo możliwe, że stanie się początkiem całego cyklu. To się jeszcze okaże, teraz przechodzę do konkretów. Niedawno przeczytałem książkę, która wywarła na mnie ogromne wrażenia. Co ciekawe nie jest to fantastyka, tak sięgam od czasu do czasu po coś innego.

Tym razem była to książka pod tytułem „Pypcie na języku” autorstwa Michała Rusinka. Jest to zbiór felietonów opisujących ciekawe zjawiska językowe. Autor w przezabawny sposób analizuje powszechnie używane frazy, niefortunnie użyte zwroty czy na przykład hasła na transparentach.
W trakcie czytania dowiedziałem się, że fraza „na dzień dzisiejszy”, która szczególnie mnie irytowała faktycznie nie jest poprawna i powinna zostać zapomniana. Bardzo ucieszyłem się, że przez cały czas miałem rację. Interesującym przykładem jest też słowo „posiadać”, używane często nie tak jak powinno. Posiada się tylko przedmioty a nie wiedzę, umiejętności czy doświadczenie. W książce można znaleźć wiele podobnych przykładów opatrzonych inteligentnymi i zabawnymi komentarzami. Nauka i dobra zabawa w jednym.

Piękny język
„Pypcie na języku” podobają mi się z dwóch powodów. Pierwszy z nich jest bardzo prosty, uwielbiam poprawiać innych, gdy powiedzą coś nie tak jak powinni. Teraz dostałem nową broń do ręki, co ułatwia zadanie. Czerpię z niego dziką przyjemność, choć gdy sam zostanę poprawiony to udaję, że się przejęzyczyłem.
Tak na poważnie, język polski jest piękny i według mnie w poprawności tkwi jego urok. Po przeczytaniu tej książki utwierdziłem się w tym przekonaniu. Dlatego też zwroty „cofnąć się do tyłu”, „fakty autentyczne” czy „spadł na dół” wystarczy zamienić na „cofnąć się”, „fakty”, „spadł”. Jest prościej, ale za to o wiele ładniej. Nikt też nie narazi się na docinkę od kogoś takiego jak ja, która może wyglądać następująco:
- I wtedy cofnął się do tyłu – powiedział Tomek.
- O to ciekawe, nie wiedziałem, że można cofać się też do przodu – odparł Krzysiek.
Drugi powód, który skłonił mnie do napisania swoich przemyśleń o książce „Pypcie na języku” to fakt, że sam piszę różne teksty i poprawność jest wymagana. Po lekturze nauczyłem się wiele, okazało się też, że sam popełniałem błędy. Co w zasadzie było oczywiste, ale jakoś nie chciałem tego zauważyć. Kończąc wywód, polecam książkę każdemu, kto posługuje się językiem polskim. Dodam jeszcze, że od niedawna Michał Rusinek jest dla mnie, pisząc kolokwialnie „mistrzem świata”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz