W takim wypadku musiał się zgodzić, nie miał sensownego kontrargumentu. Wydarzenia potoczyły się szybko, Wilk poleciał promem na „Priama” i spokojnie udał się do Troi. Niestety musiał zabrać ze sobą transmiter kodu zakłócającego, schowany w jego sprzęcie. To urządzenie, po uruchomieniu miało unieszkodliwić obronę kolonii. Jacek stał się koniem Trojańskim wbrew swej woli. Postanowił znaleźć sposób, aby nie uruchamiać urządzenia, jeśli będzie taka możliwość.
Troja okazała się typową ludzką kolonią
na Marsie. Jak powiedziano Jackowi Polska zdobyła ją w wyniku wojen,
w których pomagała swoim sojusznikom i tych, które sama rozpętała. Na
mocy pokojów i układów zyskała swoje miejsce na Marsie. Z początku
w tragicznym stanie, po czasie z wielkim trudem funkcjonująca, kolonia
dopiero wstawała z kolan. Tak twierdził przywódca Troi, Jarosław Niezgoda.
Nazwisko w sam raz do sytuacji.
– Jak pan widzi nie jest nam łatwo –
powiedział Niezgoda siedzący za biurkiem w swoim gabinecie – Chcę żeby
zrobił pan rzetelny materiał o naszej sytuacji. Kiedy opinia publiczna
dowie się jak żyjemy, będzie dla nas bardziej przychylna.
– Może tak, a może nie –
odpowiedział Wilk. – Proszę pamiętać, w jakim kraju jest ta opinia
publiczna. Większość z was ma elektroniczne ulepszenia organizmu, dlatego
zdecydowali się na kolonizację. Żeby uniknąć ciągłych walk i wytykania
palcami wybraliście inną planetę. Czy uważa pan, że ludzie, od których
uciekliście będą wam teraz przychylni?
– Nie wszyscy byli przeciwko nam.
Niektórzy nieposiadający wszczepów popierali nas. To zawsze był podzielony
naród, nic się nie zmienił przez wieki.
Jacek miał powiedzieć, o czym myśli
od chwili przybycia, postanowił jednak zachować to na razie dla siebie. Wziął
się do pracy, chciał filmować wszystko, co było godne uwagi. Najczęściej
kierowano go do miejsc jeszcze nieodbudowanych, gdzie ludzie żyli
w kiepskich warunkach. Wilk filmował, przeprowadzał wywiady
z mieszkańcami. Ludzie w Troi okazali się małomówni, zamknięci
w sobie. Odpowiadali krótko nie udzielając wielu informacji. Często
wymieniali spojrzenia z przewodnikiem, który nie opuszczał Jacka na krok.
Z czasem Wilk zauważył, że porusza się po dość wąskiej części kolonii. Często
natrafiał na zamknięte obszary będące w budowie. Ciężkimi spojrzeniami kwitował
wyjaśnienia, że nie może się gdzieś dostać z powodu rygorystycznych
standardów przeciwpożarowych. Od czasu do czasu widywał kontenery
i skrzynie z zaopatrzeniem z Ziemi. Nie był to częsty widok,
nigdy też nie natrafił dwa razy na to samo zaopatrzenie. Szybko znikało bez
śladu. Mogło oczywiście być błyskawicznie rozdzielane. Mogło też kryć się za
tym coś innego.