środa, 16 listopada 2016

Wzór cz.6



Zaczynał od prostej tezy. Jest niematerialny świat, z którego wszystko pochodzi. Na to uczniowie pytali:
– No zaraz, jak to wszystko?
– To proste, świat wzorów to miejsce gdzie wszystko ma swój idealny kształt, każdy przedmiot, roślina, każdy wynalazek nawet, przeszły bądź przyszły. Zapytacie, czym w takim razie jest miejsce, w którym się obecnie znajdujemy? Odpowiedź jest prosta, miejsce, w którym żyjemy, jest tylko odbiciem świata wzorów, jest poligonem, gdzie dążymy do doskonałości.
– No dobrze a skąd bierzemy się na tym poligonie? –  pytają uczniowie.
Kolejna prosta odpowiedź:
– Nasza dusza też pochodzi z tamtego miejsca. Rodząc się, zostajemy wysłani, aby dążyć do perfekcji w materialnym świecie. Wyjaśnimy to na przykładzie artysty, rzeźbiarza dajmy na to. Zanim powstanie rzeźba, w głowie artysty rodzi się pomysł, idea tego, co chce stworzyć. Zaczyna realizować projekt według wymarzonego wzoru. Wraz z postępem prac coraz bardziej zbliża się do założonego celu, urzeczywistnienia swojej idei. Nie zawsze jednak końcowy rezultat jest zadowalający. Tak też jest z nami, ludźmi. Rodzimy się, jako konsekwencja boskiej idei, jaką jest człowiek. Dorastając, staramy się dorównać naszemu idealnemu wzorowi i powinniśmy dążyć do dobra. Tak jak z rzeźbą, nie zawsze udaje się zrealizować założony cel.
– Skąd, wiadomo, jaki jest nasz wzór, owy ideał? Jaką mamy pewność, że coś jest tym, czym jest?
– Wyobraźcie sobie kota, odpowiada mistrz. Każdy wie, jak wygląda kot. Ma długi ogon, wąsy, pazury, charakterystyczne oczy, porusza się z gracją. Są różne gatunki, ale widząc, od razu wiemy, jakie to stworzenie. Wiemy właśnie dzięki temu, co czyni kota kotem. Dzięki, że się tak wyrażę, jego kotowatości. Nie musimy wiedzieć, jak wygląda kot idealny, znając poszczególne składniki poznajemy wzór.
– Jaki jest wzór człowieka w takim razie? – dociekają studenci.
– Dusza człowieka składa się z dwóch części, dobrej i złej. Dusza w świecie idei jest świadoma zła, ale pokonała ten pierwiastek. To jest idealny wzór, pogoń za dobrem. Przychodząc na świat i rozwijając się, te dwie części walczą ze sobą. Jeśli zrezygnujemy z dążenia do perfekcji zła strona weźmie w nas górę i staniemy się niegodziwi. Nie osiągniemy celu.
 Zaczynałem rozumieć, z czym mam do czynienia. Faktycznie wiele mi zawdzięczał. Tamtego pamiętnego dnia chyba nie wszystkie uczucia do mnie powróciły. Znalazły inny dom. Ta wroga postać wyciągała ze mnie cząstkę Idei. Wzór Kreacji obecny w każdej istocie, albo też w rzeczach stworzonych ludzką ręką. Mój sobowtór skupiał się na negatywnych emocjach i to była moja szansa. Zakładał, że nadal pragnę pozbyć się zła, był w błędzie. Dopiero wtedy zrozumiałem, jak ważne dla mnie są złe emocje, jak nierozerwalnie stanowią część mnie. Teraz, właściwie skierowane, staną się moim wybawieniem. Świetliste linie nadal wypływały ze mnie. Skupiłem się na nich i przyciągnąłem do siebie. Początkowo wracały opornie. Mój wróg zaczynał rozumieć, co robiłem. Wyszarpywałem brakującą cząstkę siebie, ukradzioną przed laty. Elementy składające się na Widara, ponownie stawały się kompletne. Czułem coraz mniejszy opór. Złodziej słabł a uczucia, które mi odebrał chętniej wracały na swoje miejsce.
– Miałeś się tego pozbyć – wycharczał z trudem. – Miałeś za wszelką cenę wyrzec się zła.
– Widzisz – powiedziałem. – Właśnie teraz, dzięki tobie zrozumiałem, kim jestem, wszystko we mnie stanowi jedność. Nie mogę się pozbyć żadnej części, to zaburzyłoby mój Wzór. Czasem złe rzeczy są po prostu częścią dobrego, inaczej w życiu się nie da. Czasami gniew jest słuszny, sprzeciw wobec świata powoduje też dobre zmiany. A teraz poproszę o zwrot części mnie.
Wzmocniłem przepływ uczuć, postać padła na kolana. Sczerniał jeszcze bardziej, a potem zaczął się rozsypywać niczym spalona kartka. I to był koniec. Po latach zaliczyłem próbę, nie spodziewając się, że kiedykolwiek ponownie do niej podejdę.

Przeczytaj kolejne opowiadanie: Niepokorna kolonia cz. I 

Przeczytaj też Drabble 

środa, 9 listopada 2016

Wzór cz.5



Uniósł ręce, raptownie pociemniało. Zobaczyłem jasne linie mocy pędzące do niego. Nie wierzyłem w to, co widzę, lecz otoczenie jeszcze gwałtowniej obracało się w proch. Jego postać jakby gęstniała, nabierała czerni.
– Czy zwykły pasożyt byłby do tego zdolny? – odezwał się potężnym głosem. – A teraz pragnę ci podziękować, Widarze, dzięki tobie jestem tym, kim jestem. W nagrodę pozbawię cię twego wewnętrznego zła raz na zawsze. Ono i tak w całości powinno być moje. Wezmę je teraz, wraz z twym życiem. Tym razem zaliczysz próbę.
Zdumiałem się ostatnim zdaniem. Skąd mógł wiedzieć o nieudanym teście? Patrzyłem na niego, dobywając broni i zdziwiłem się po raz kolejny. Ściągnął kaptur i spojrzał na mnie moimi własnymi oczami. Wyglądał dokładnie jak ja. Jak ja w chwilach największej nienawiści i gniewu. Zawahałem się, a on to wykorzystał. Skierował ku mnie ręce, poczułem coś dziwnego. Determinacja zaczęła mnie opuszczać, złość, którą czułem odpływała. Opadałem z sił, gniew, który napędzał mnie od tak dawna zanikał. Zganiłem się w myślach, dość rozpamiętywania starych czasów. Jeśli już, to powinienem zastanowić się, czy coś z odebranych nauk pomoże mi w tej sytuacji.
Wszystko, co przekazywali nam uczeni, z początku wydawało się ciężkie, przesadzone. Przefilozofowane zwyczajnie. Jakby wykładowcy postawili sobie za punkt honoru, byśmy nic nie zrozumieli. Na szczęście mój mistrz potrafił doskonale wyłożyć, o co w tym wszystkim chodzi. Pamiętam jeden z wykładów, jakby to było wczoraj.